romantyczka23 - komentarze |
![]() "JAK NIEZNAJOMA IDĄCA PRZEZ DESZCZ" Siedzi w deszczu promieniach tęczy dziewczyna w czarnym płaszczu. Jakby trochę za duże buty mokną w kałuży. Na zarumienionych policzkach myśli się kręcą. Może jak co wiosnę zamienią się w piegi, by jesienią mogła policzkiem ogrzewać poduszkę, która zapachem bzów przenosić ją będzie w sen. Z błękitnego spojrzenia wyrywa się fascynacja pąkami na jabłoni budzącymi się do życia. Jest jak błyszczące czerwienią jabłuszko, by z małego pączka wytrysnąć w kwiat młodości. A przez kryształowe dłonie przesypuje się piasek. Twarz rumiana niczym blask pomarańczy w słońcu, uśmiech czarujący jak truskawki ze śmietaną i ten szelmowski wyraz oczu, co magnetyzuje i zniewala swoją głębią. Wzycha rozmarzona do zbuntowanego nieba. Rzuca ku słońcu kamyczek w kształcie serca mając nadzieję, że doleci i srebrem zaświeci. Nasłuchuje trzasku gałązek pod butami i znów zamyślona siada na ławeczce. Po co jej dobrobyt skoro i bez niego jest szczęśliwa? Po co jej poklask publiczności? Przecież budząca się przyroda jest sama w sobie recitalem. Wybuch zielonych listków pnących się ku słońcu, to kaskada sztucznych ogni.Rumieniące się białe różyczki rozsiewające pyłek nadziei zielone elfy. Kruche jak sople lodu pajeczyny wrota do wspomnień pachnących dzieciństwem. Deszcz obmywający nagie dłonie i ramiona, to lustrzane odbicia zmysłowości jej oczu. Krople deszczu spływające na brunatną ziemię, to jej własne porcelanowe klaszczące dłonie. Świergot wróbelka nad jej głową jej własny śmiech przemykający w koronach drzew. Przytula sie do drzemiącej brzozy. Wsłuchuje się w bicie swojego niespokojnego serca. Pragnie zespolić go z ruchami jego ślicznych ramion. I nie potrzebuje fałszywej skromności skoro ma słodycz brzozy. Z hukiem lecą kolejne pioruny z szarego nieba, aż w mieście pewnie drżą szyby w przestrachu, nie wiedząc jak groźne potrafią być te bicze. Fascynują nieobliczalnością, hipnotyzują. Lecz tym, co próbują je ujarzmić gotują przykry los. I tylko rozwarzni i romantyczni mogą podziwiać ich szaleńczy taniec by uderzyć oszałamiającym blaskiem w głębie spojrzeń porywając z dna serca ostatnie okruchy niezdecydowania. Każdy złoty blask ich pijanych z frustracji oczu to jeden miesiąc. Każdy pachnący innymi perfumami. Każdy z nich nosi jej imię. W każdym błyszczy się olśniewająca perła z naszyjnika, który wiatr jej obiecywał i którego nie zdąrzył jej podarować. Śmieje się do dziecka, które właśnie przebiegło obok niej z latawcem w dłoniach, a ono odpowiada na jej gest z zadowoleniem. Jak bardzo zazdrości mu tej dziecinnej beztroski. Jak bardzo chciałaby być lekka jak ten latawiec. Lawirować wśród puchowych chmur i tulić się do nich. Dlaczego nie? Jej serce nie musi smucić się i tęsknić. Z przyjemnością wskoczyłaby do fontanny odlanej z błękitu nieba, tryskającej tęczą. Lecz wtedy zapach nieosiągalnego straciłby smak. Lepiej wstać i z uśmiechem na twarzy bez celu pochodzić sobie po kałużach rozmyślając o kroplach moczących jej twarz. Nie, nie potrafiłaby znieść myśli, że coś tajemniczego do tej pory zamknięto w kufrze na strychu i, że to stało się czymś zwyczajnym. Na ławeczce pozostaje ciepły ślad jej dłoni, a na korze czuły dotyk jej palców. A w kałuży jej ślad weselszy niż tęcza na niebie. Zgodę na uwolnienie westchnienia z piersi może tylko jej niespokojna dusza. Wolnym gołębicom nigdy nie wolno nic robić wbrew sobie. A ludzie nie mają prawa zamykać ich w złotych klatkach. Więc staje dziewczyna w czarnym płaszczu na wzgórzu gdzie wiatr ucieka na wszystkie cztery strony świata i leci z nim tańczyć walca na strunach utkanych z pajęczyny. ![]() |
|
Tak napisali inni: |
Talk.pl :: Wróć |